Jak to bywa w naszej polskiej służbie zdrowia- standardem jest odsyłanie pacjenta od szpitala do szpitala... i tak niestety wygląda ostry dyzur w całej Polsce:)
Dla mnie też jest to dziwne, że często najwięcej energii w wielu szpitalach w niedzielę idzie na przekonanie chorego, że pomylił rejony i w ogóle powinien pójść gdzieś indziej i nie zawracać głowy. Obserwowałem coś takiego niedawno w szpitalu na Czerniakowie.
To niestety norma. A wystarczyłoby rozwiązać to w prosty sposób: w końcu wiadomo, że większość ludzi przychodzi z jakimiś "pierdołami" (w pojęciu lekarzy, dla tych ludzi to oczywiście super poważna sprawa). Więc posadzić jednego lekarza, który by ich wysłuchał, zalecił jakieś leki na prostatę czy inne aspirtyny zależnie od choroby i odesłał spokojnych do domu. Ba - nawet jakby NFZ nie chciał kontraktu na to dać, to taki lekarz przyjmowałaby za jakąś niewielką opłatą, nawet w ramach prywatnej służby, choć pewnie dałoby się to jakoś zrobić i w publicznej. Większość rozhisteryzowanych pacjentów i ich rodzin, chętnie zapłaci, żeby przekonać się, że zaraz nie umrze (i to stawkę większa niż płaci NFZ), poza tym większość ludzi woli mieć mniej pieniędzy a święty spokój i szybką pomoc. Nie chodzi przecież o powazną wizytę i leczenie, lecz wstępną diagnostykę, czy określone objawy, które tak zaniepokoiły pacjenta, że go spędziły od razu na ostry dyżur, kwalifikują go do szukania pomocy w szpitalu czy może wystarczy wizyta u lekarza rodzinnego w poniedziałek (jak mówi pielęgniarka, że nic powaznego, to nie brzmi to przekonująco, dla ludzi, którzy już zdążyli spakować rzeczy do szpitala, bo są przekonani, że są ciężko chorzy). Przy okazji, jak coś poważnego, to rzeczywiście przyjmie się człowieka do szpitala (w końcu lekarz będzie rekomendował). Z kolei ci co mają węża w kieszeni to pewnie wytrzymają do poniedziąłku do lekarza rodzinnego, albo będa jeździć po innych szpitalach do skutku.
Zresztą to o czym mówię działa właśnie na Powiślu w dziedzinie chirurgii szczękowej - jak kogoś boli ząb, to mogą mu go wyrawać od razu, za opłatą oczywiście (24 h/7 dni w tygodniu). Nie rozumie dlaczego nie można tak zrobić w innych dziedzinach.
Co do praktyki, jak to wygląda, to wiem, że przyjmowali tych ludzi, którzy byli tak bezczelni, ze mówili, że nie odejdą stąd bez pomocy i się kłócili... Może to jest jakiś pomysł...
Ja nie narzekam na te ostre dyżury. I chyba w tym całym bałaganie NFZ-tu miałem szczęście. Kiedyś jak wpadł mi opiłek do oka i pojechałem do normalnej przechodni w dzien to czekałbym w kolejce pewnie od 8 do 16, a i tak nie miałbym pewności czy lekarz by mnie przyjął. A gdy pojechałem na ostry dyżur, zostałem przyjety w 15 minut - bo nie było tych strasznych kolejek emerytów chodzących do lekarza z nudów i dla zabicia czasu.
Dzięki za odpowiedzi. Czekam na więcej :) Osobiście kilka razy korzystałem z ostrego dyżuru, i w sumie zawsze otrzymywałem pomoc. Znamienne było to, że zazwyczaj na ostrym dyżurze byli młodzi lekarze - czyżby w takich okolicznościach najlepiej się ich kształci?
---------------------
Reklama - czytaj dalej poniżej