wystarczy przejechać się autobusem. Grube gimnazjalistki to teraz normalka. W sumie one nie są zupełnie grube tylko takie napuchnięte jakby i wylewają się im boczki.
Znam takich ludzi, którzy przekarmiają dzieciaki. Cała ich miłość do swych pociech wyraża się w nieustannym napychaniu ich żołądków jedzeniem. Te dzieci nie mają chwili spokoju bo zaraz się ich mamusia pyta czy przypadkiem nie jest głodne i daje jeść.
Nigdy nie rozumiałam tego jak można dziecko zmuszać do jedzenia. Będzie głodne to samo poprosi.
dziecko musi jeść przecież :)
Przede wszystkim problemem jest tryb życia, to jak dzisiaj wygląda sposób spędzania czasu dzieci i w sumie dorosłych też. Popatrzcie nawet na to co my robimy. Siedzimy i piszemy posty :)
To co dzieciaki teraz jedzą w szkołach to jest skandal. Codziennie zaprowadzam moją siostrę do szkoły i ilość małych tłuściochów jaką tam widzę jest bardzo duża. Obtłuszczone buźki, ręce. Wyglądają jak małe tuczniki. Po szkole idą do macdonaldsa i się opychają frytkami.
Najgorsze, że takie dzieciaki zamykają się w sobie, i z tych kompleksów dalej się tuczą.
Otyłość u dzieci to problem nie tylko dziecka ale i dorosłego. Tłuszczyk wyhodowany w dzieciństwie niestety niezbyt łatwo daje się spalić w wieku kiedy dziecko zaczyna dbać o swoją sylwetkę.Uważam że najgorszą zmorą w przekarmianiu naszych pociech są babcie, wiem po własnym przykładzie. Moje dziecko jadąc do babci na wakacje wraca utuczone jak gęś. A druga sprawa to fast-foody. Na pewno czasami warto nie dawać dziecku za dużo pieniędzy do szkoły bo wyda je na słodycze i fast-foody. Więc lepiej dziecko zaopatrzyć w kanapkę pełną warzyw i owoc, bo dziecko najedzone nie będzie mieć ochoty na wstrętne fast-foody.
A jeszcze inną sprawą jest niska aktywność fizyczna naszych pociech. Może czasami warto zapisać na jakieś dodatkowe zajęcia sportowe niż kupić kolejną grę komputerową.
Zgadzam się z Marzeną, że wielkim problemem jest dostępność słodyczy i słodkich gazowanych napojów w szkołach.
Ostatnio słyszy się o sprzeciwie rodziców wobec asortymentu sklepików szkolnych, niestety nie jestem pewna czy odniosą sukces.
Poza tym często firmy wstawiające do szkół automaty z napojami i słodyczami finansują np. remont klas.
Winni są rodzice !!. To oni dają dzieciakom pieniądze na zakupy w sklepiku. Zamiast dawać kasę, można kupić dziecku butelkę wody, batonik zbożowy np. z owocami i będzie dobrze.
Trzeba nauczyć dzieciaka, że sklepik to "ZŁO" :), że je się tylko to co mama dała do plecaka.
"Nieświadomość rodziców i ciągłe przekarmianie dziecka zazwyczaj kończy
się źle - nadgorliwi rodzice wychowują małego mutanta, który w
przyszłości, ze względu na swoją druzgocącą nadwagę, nie odnajdzie się
w społeczeństwie. Jak wykazali australijscy naukowcy - na świecie jest więcej ludzi
otyłych niż głodnych - z epidemią nadwagi borykają się kraje
azjatyckie, w Polsce 16% dzieci cierpi z powodu nadwagi lub otyłości.
Jak to możliwe?"
Źródło wp.pl
Jakie jest Wasze zdanie? Czy postępująca popularność fast foodów, zastępowanie śniadań do szkoły kieszonkowym na słodką bułkę ze szkolnego sklepiku i oczywiście coraz większy problem z brakiem ruchu u dzieci i młodzieży, skończy się w Polsce masowym problemem otyłości u dzieci ?
---------------------
Reklama - czytaj dalej poniżej