Moim zdaniem zdrada niszczy związek całkowicie, jest największym złem i nie rozumiem ludzi, którzy się na nią godzą. Z wybaczeniem to jedno, ale chyba nigdy się jej nie zapomni.
Ja myślę, że łatwo jest mówić z perspektywy, ale nigdy nie wiadomo jak się zachowamy gdy nas coś takiego spotka. Sądzę że bym odeszła bez dwóch zdań, ale jednak w sytuacji posiadania dziecka i rodziny to byłby na pewno utrudniony krok. Póki co jestem pewna, że mnie to nie spotka!!!!
Racja, wybaczyć można, zapomnieć wydaje się niemożliwe. Myślę,że zdrada to coś co dowodzi rozpadu związku a nie coś co może do niego doprowadzić. Tam gdzie ludzie się kochają nie ma dla niej miejsca.I nie ma mowy o żadnym usprawiedliwieniu.
Ciekawe co w takim razie kieruje osobami, które mimo że zostały zdradzone pozostają w związku. Myślicie, że tak bardzo można bać się samotności, że decyduje się na bycie w związku ciągle zagrożonym zdradą? Mi się to w głowie nie mieście, a jednak znam kilka takich przypadków - dotyczyło to również faceta!
a znacie to:
- w delegacji to nie zdrada
- pierwszy raz to nie zdrada
itd.
no, ale tak serio, to temat poważny. Zdrada to jedno z tych wydarzeń, które może na tyle zmieniać sytuację w związku, że po prostu unieważnia to co było wcześniej i po prostu nie daje się wrócić na stare tory związku.
Z drugiej strony jest też mnóstwo związków, w których zdrada (oczywiście ta która wyszła na jaw) była ledwie epizodem, ale nie zmieniła oceny całego, długiego małżeństwa. Człowiek generalnie przechodzi różne stadia w życiu. I choć nie usprawiedliwiam, to wiem, że to wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane. W życiu różnie bywa, czasem aż chce się wyć z ogólnej beznadziei, więc takie błędy też się mogą zdarzyć (prawie każdemu).
Masz rację. Ja jestem zdania, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli człowiek zdradza, musi mieć jakiś powód ku temu. Bo jeśli ktoś zdradza "dla sportu" to chyba musiał mieć wcześniej jakieś predyspozycje.
Ciężko mi wyobrazić sobie życie u boku kogoś, kto zdradził. Jednorazowy czy wielokrotny skok w bok - ból podobny. Poza tym chyba łatwiej zostawić kogoś kto zdradzał wiele razy, niż kogoś kto "popełnił błąd" -jak to ujął Stepan.
Dla mnie najlepszym przykładem co można zdziałać w takiej sytuacji jest Judyta z "Nigdy w życiu". Podobno stała się wzorem dla wielu porzuconych kobiet.
Zdrada niszczy zaufanie partnerów do siebie a także szacunek dla drugiej osoby - a bez tych elementów związek jest bezsensu.:/
Beata- pewnie dlatego ciągle powtarzają to w telewizji.
Marta - ból przy kolejnych zdradach jest pewnie mniejszy, wszak człowiek się przyzwyczaja
A co powiecie o takiej sytuacji: mąż (bo to jednak facet chyba częściej zdradza, chociaż ponoć wcale nie tak wielka jest różnica między zdradami męskimi a damskimi jakby się zdawało) zdradza przez kilka lat, albo kilkakrotnie, ale żona nie dowiaduje się niczego. Są szczęśliwi, on bawi się z dziećmi jako przykładny ojciec i w niedzielne poranki robi śniadanie, ona z wyższością patrzy na koleżanki, których mężowie odchodzą od nich po 40 do 20 lat młodszej i sama uważa się za szczęśliwą. Ogólna sielanka. A jednak... No więc co myślicie?
Stepanie, otóż ja jestem zdania, że najbardziej brutalna prawda jest lepsza, niż kłamstwo i obłuda. Poza tym to, że dzisiaj kobitka nic nie wie, nie oznacza, że nie dowie się za miesiąc, rok, czy pięć lat. A wtedy byłoby gorzej dla tego pana.
Zapraszam do dyskusji
---------------------
Reklama - czytaj dalej poniżej